Społeczeństwa, które tracą poczucie szacunku do ludzkiego życia same skazują się na obumieranie. Taki los spotkał też dwa systemy totalitarnego zniewolenia, które propagowały aborcję u siebie (Związek Sowiecki) lub w podbijanych krajach (III Rzesza Niemiecka). Wprzęgnięcie w wdrażanie ideologii państw totalitarnych aparatu administracyjnego, wymiaru „sprawiedliwości” i służb specjalnych to tylko dowód na to, że psucie ryby zaczyna się od głowy. Urojenia przywódców przekładane na działania milionów podległych im tłumów, oczadzonych machiną propagandową, doprowadziły do ukazywania aborcji jako „wolnościowego” prawa kobiety, z całkowitym pominięciem praw dzieci do życia.
Współcześni zwolennicy liberalizacji prawa poprzez legalizację zabijania nienarodzonych niechętnie stosują porównania, z których wyłania się obraz tragedii cywilizacyjnej. Tymczasem warto wiedzieć, że w wyniku aborcji życie straciło już prawie tyle ludzi, ile liczą dziś trzy kontynenty – Ameryka Północna, Ameryka Południowa i Afryka.
Jak przypomniano w 2020 roku na portalu Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka w 100. rocznicę legalizacji zabijania dzieci nienarodzonych w Związku Sowieckim: „Historycy szacują, że legalizacja zabijania przyczyniła się do około 2,5 miliarda aborcji na całym świecie. Legalizacji aborcji dokonała bolszewicka Rosja, uzasadniając przyzwolenie na zabijanie dzieci nienarodzonych rosnącą liczbą ofiar wśród kobiet, które poddawały się nielegalnym zabiegom aborcji. 18 listopada 1920 roku komunista Włodzimierz Lenin, po zwycięstwie rewolucji bolszewickiej zrealizował swoją wcześniejszą dyrektywę, aby „domagać się bezwarunkowego zniesienia wszystkich ustaw ścigających sztuczne poronienia”.
Najpierw Lenin, potem do twórców bandyckich aktów prawnych dołączyli jego pobratymcy ideowi – komunista Stalin i narodowy socjalista Hitler oraz pomniejsi przywódcy polityczni, których trudno nawet podejrzewać, że domagali się dopuszczalności aborcji dla dobra kobiet. Czy doświadczeni tragiczną historią dzisiaj dalej będziemy dawali się nabierać na hasła, że legalizacja aborcji to przejaw wolności kobiet, skoro połowa dzieci zabijanych w łonie matek to przecież dziewczynki, a więc przyszłe kobiety?
O tym, do czego prowadzi społeczne przyzwolenie na liberalizację przepisów prawa w zakresie ochrony życia można przeczytać na wydawanych przez Stowarzyszenie Piotra Skargi portalu PCh24.pl: „Obecnie sataniści powtarzają tę samą retorykę i żądają stworzenia przynajmniej specjalnego wyjątku prawnego w stanach, które zdelegalizowały aborcję. W ramach tego wyjątku każda satanistka miałaby mieć „prawo” do rytualnego zamordowania swojego dziecka, co stanowi nieodłączny element inicjacji w kult szatana. Ta przerażająca zbrodnia określana jest przez sekciarzy mianem „rytuału”, a nawet „sakramentu” aborcji.”
W argumentach podawanych przez wyznawców diabła skondensowana jest istota walki o dopuszczalność aborcji – morderstwo (szczególnie niewinnej istoty) to „inicjacja w kult szatana”. O tym maszerujący w „czarnych pochodach” jeszcze nie mówią głośno, ale ich agresja wobec wszystkiego, co łączy się z cywilizacją życia (dzieckiem w łonie matki, chrześcijańskim krzyżem, prawami naturalnymi) nie jest przypadkowa.
Pod pozorem walki z złem w Kościele (które jest oczywiście zjawiskiem nagannym) wrogowie życia proponują swój „porządek świata” – świata, w którym o życiu bezbronnej istoty decydują ci, którzy sami mieli szansę urodzenia się, ale na drodze życiowej pobłądzili i dali się skusić diabelskim podszeptom.
Ich wielką irytację i agresję zawsze budzi próba wytłumaczenia im na gruncie naukowym, kiedy zaczyna się ludzkie życie, od kiedy mamy do czynienia z zalążkiem nowego życia ludzkiego. Aby to zrozumieć i przyjąć za prawdę nie musi się być nawet człowiekiem wierzącym, wystarczy być tylko odrobinę wykształconym.
I na nic zdadzą się krzyki aborcjonistów o prawach do decydowania przez kobietę o własnym brzuchu, bo wystarczy, aby zobaczyli obraz dziecka w łonie matki. Kobieta w ciąży nie ma przecież 4 rąk, 4 nóg i 2 głów. To są dwa odrębne ciała, dwie istoty ludzkie, które żyją dla siebie i - aż do narodzin – ze sobą.
Cud narodzin dziecka to zresztą także temat wybrany przez aborcjonistów do obrzydzenia kobietom. Tym samym, które po posłuchaniu szatańskich podszeptów i dokonaniu aborcji do końca życia żyją z świadomością bycia matką…. zabitego dziecka.
O tych traumatycznych przeżyciach i depresjach, towarzyszących później często do końca życia kobiety, która dokonała aborcji, nie krzyczy się na marszach za legalizacją aborcji i nie dyskutuje w studiach radiowych i TV. Pomijanie tych prawd to smutny wymiar poziomu pracy propagandowej machiny, która chce zniszczyć cywilizację życia i upowszechnić narzędzia do zabijania ludzi „niepotrzebnych”. Skojarzenia z historii Polski i świata związane z takimi postępowaniami nasuwają się same.
Nie zapominajmy, że naród niemiecki obrzydliwego zbrodniarza Hitlera wybrał w demokratycznych wyborach, dając mu władzę nad decydowaniem o życiu grup społecznych albo narodów, które miały służyć „narodowi panów”.
Współczesne pomysły, by o prawie do życia człowieka w łonie matki albo człowieka starszego, schorowanego, decydować a parlamentach albo w referendach to groźny kierunek, nie mający nic wspólnego z państwem prawa. Zanegowanie praw naturalnych to początek drogi, która zawsze kończy się tragedią nie jednostek, ale całych społeczeństw i narodów. Tragedią milionów albo miliardów (jak w przypadku odebrania nienarodzonym prawa do życia) ludzi, których jedyną „winą” jest to, że ktoś uznał właśnie ich za akurat zbędnych dla państwa.
Dzisiaj zwolennicy cywilizacji śmierci mają coraz większe zakusy wskazywania ludzi zbędnych społeczeństwu. Po nienarodzonych przyszła kolej na inną grupę społeczną – seniorów i ludzi chorych. Za powtarzanymi przez propagatorów eutanazji sloganami o prawie do „godnej śmierci” kryją się przecież często interesy aparatów państwowych, dla których chorzy i seniorzy to „obciążenie systemu opieki zdrowotnej i systemu opieki zdrowia”.
Amoralne argumenty zwolenników eutanazji współgrają z tymi systemami, w których państwo po śmierci człowieka zagarnia wypracowane przez niego składki, zdeponowane w państwowej kasie.
Wiadomo też, że człowiek starszy albo schorowany to pacjent wymagających intensywnej opieki zdrowotnej… Jego długotrwałe leczenie to koszt dla państwa, ale też koszt dla firm ubezpieczeniowych (jeżeli miał w nich wykupione polisy na zdrowie). Nie jest więc zaskoczeniem, że na Zachodzie, gdzie system komercyjnych ubezpieczeń na zdrowie i ubezpieczeń emerytalnych jest mocno rozwinięty, najwcześniej zaczęto promować eutanazję, łagodząc jej wydźwięk „prawem do godnej śmierci”.
Słuchając debat o aborcji i eutanazji zastanówmy się zatem kto i dlaczego jest ich zwolennikiem i załóżmy, że poza zgubnymi ideologiami antynatalistycznymi w świecie polityki i aktywistów „społecznych” są też obecne względy ekonomiczne.
Nie łykajmy więc serwowanych przez nich dań podlanych dla niepoznaki „sosami” wolności i godności. Bo nie o wolność i nie o godność idzie ta walka z życiem.